Przetrwać i nie zwariować

Statystyki są twarde – rozpoczyna swój artykuł Gazeta MSP – młode firmy najczęściej upadają w pierwszym roku od założenia. Jaka jest recepta na pozostanie na rynku, i to z sukcesem? O tym Magdalena Trusińska rozmawia z Zuzanną Sielicką-Kalczyńską i Julią Sielicką-Jastrzębską, założycielkami marki Whisbear. Sięgają do trudnych początków firmy, gdy brakowało doświadczenia i pieniędzy. Ale, jak mówi Zuzanna: „największym wyzwaniem było znalezienie takich dostawców i wykonawców, którzy zrozumieją co mają wyprodukować. Kiedy już machina sprzedaży ruszyła najtrudniej było zsynchronizować codzienne działania firmy – produkcję, dostawy – każdy miś był bowiem pakowany ręcznie w cieniutką bibułkę i ładne pudełko – czekał na nas marketing, promocja”.

I niemal od pierwszego dnia dostępności misie zaczęły się sprzedawać. „Choć musiałyśmy nalewać z pustego w próżne” – wspomina Julia. „Na przykład kiedy tuż przed Bożym Narodzeniem zostałyśmy bez misiów, to udało nam się tak poukładać te firmowe klocki, że klienci mieli co położyć pod choinką”.

Whisbear bardzo szybko zaczął też zdobywać wyróżnienia i nagrody – Zabawkę Roku, Kids Time Star w Kielcach, czy jako pierwsza w historii polska firma, nagrodę główną na największych na świecie targach branży niemowlęcej i dziecięcej – Kind und Jugend w Kolonii.

Pytane o pierwszy rok działalności – zwykle decydujący dla przyszłości nowych firm, odpowiadają, że był to rok niezwykły, a nieprzespane noce wynagrodziły odnoszone sukcesy „ Whisbear nie miał jeszcze roku – podaje przykład Julia –  a my dostałyśmy od Ambasady Stanów Zjednoczonych zaproszenie na spotkanie z prezydentem Barackiem Obamą podczas Global Enetrpeneurship Summit w Nairobi” .

Teraz – po prawie czterech latach działalności – Zuzanna i Julia nie wyobrażają sobie życia bez swojej firmy. „Whisbear to dopiero początek naszej misji” – mówi Zuzanna i opowiada o licznych przedsięwzięciach charytatywnych w Polsce, Francji czy nawet Kenii. „Nasza firma nigdy nie miała być tylko maszynką do robienia pieniędzy” – dodaje Zuzanna. Podstawową misją jest oczywiście chęć niesienia pomocy rodzicom w trudnych pierwszych dniach, tygodniach i miesiącach opieki nad niemowlęciem. Tworząc misia stworzyłyśmy narzędzie, które pomaga im ukoić niespokojne zapłakane dziecko.”

Siostry mówią też o zdobywaniu rynków zagranicznych. Tu trudność jest taka, że każdy rynek rządzi się swoimi prawami i każdy trzeba poznać i  zrozumieć. Tych rynków jest już ponad trzydzieści. Na niektórych – jak Wielka Brytania, Francja czy Stany Zjednoczone – Whisbear ma swoje przedstawicielki.

Zuzanna i Julia podkreślają skromnie, że mimo iż Whisbear działa pełną parą, cały czas są na początku biznesowej drogi. „Nie osiadamy na laurach i każdy dzień jest nauką” – zapewniają w wywiadzie,

http://www.gazeta-msp.pl/index.php?id=pokaz_artykul&indeks_artykulu=4007&slowa_ktorekolwiek=whisbear

„Mamo to ja” o Leniwcu E-zzy: technologiczne cudo wspierające rodzica
„Mam biznes” rozmawia z założycielkami firmy Whisbear: Z pokorą przyjmujemy każdy sukces

Dodaj komentarz

Nawigacja
Zamknij

Mój Koszyk

Zamknij

Lista Życzeń

Great to see you here!

Hasło zostanie wysłane na podany adres email.

Twoje dane osobowe zostaną użyte do obsługi twojej wizyty na naszej stronie, zarządzania dostępem do twojego konta i dla innych celów o których mówi nasza polityka prywatności.

Masz już konto?

Zamknij

Zamknij

Kategorie